niedziela, 8 listopada 2009
Tańczą bogowie..., czyli rzecz dla prawdziwych pasjonatów.
"Gdzie się dokulturalnić w stolicy?"
Mam nadzieję, że indologowie wybaczą mi moją niekonsekwencję, jeśli chodzi o pisownię terminów sanskryckich i innych (ja sama mam z tym ‘wybaczaniem’ trudności;)). Raz transkrypcja popularna, raz transliteracja naukowa, spolszczenia… wszystko razem w jednym worku… Nie będę się tłumaczyć- proszę o wyrozumiałość:)
Ale do rzeczy. Żadna najbardziej kompetentna, rzetelna, barwna, poetycka czy jakakolwiek inna opowieść o tańcu, nie zastąpi przeżycia na żywo recitalu tanecznego czy spektaklu teatralnego. Najlepiej oglądanego w Indiach, w naturalnym środowisku tej sztuki, w odpowiedniej atmosferze i kontekście kulturowym, ale niekoniecznie- wszystko zależy przecież od kunsztu, talentu tancerzy i ich zdolności do oczarowania publiki:) Nie będę tutaj podejmować prób opisywania występów (co najwyżej mogę od czasu do czasu komuś laurkę wystawić;) ), ale parę słów o różnych aspektach danego stylu tanecznego czasem napiszę- w końcu pasjonaci, którzy zechcą to czytać, są wśród nas!
Jeśli będziecie kiedyś w Indiach- koniecznie wybierzcie się na recital klasycznego tańca indyjskiego. Powtarzam: „klasycznego”- czyli odpadają zorganizowane dla turystów pokazy ludowego tańca w Udajpurze;) Przyznaję, że też dałam się zaciągnąć na te pokazy- nie opierałam się, a nawet byłam zadowolona- 6 lat temu, gdy pierwszy raz pojechałam do Indii. Ładne to, barwne, skoczne i hałaśliwe, z uśmiechem… No i z pokazami cyrkowymi niemalże, w stylu: starsza pani stoi na tacy, na głowie ma 10 dzbanów z wodą, w zębach trzyma miecz, w dłoniach dzierży krzepko małe, metalowe talerzyki, którymi uderza do rytmu w inne małe, metalowe talerzyki, poprzyczepiane do różnych części jej ciała, ugina nogi w rytm muzyki (to jedyny ruch, który może wykonać, aby konstrukcja na głowie nie spadła z impetem na zachwyconą publiczność), a wokół pani- tancerki podryguje sobie czteroletni chłopiec ubrany w tradycyjny radźasthański strój;) ) Hmm… Piękne to wszystko…!
Ale jak już mówiłam- polecam klasyczny taniec indyjski. Stylów jest kilka- obiecuję, że będę o nich pisać niedługo. W New Delhi, gdzie mieszkałam przez 3 lata, codziennie w różnych centrach kultury można zobaczyć tancerki i tancerzy, solistów, zespoły, prezentujące różne style taneczne. Na ogromną większość tych występów- WSTĘP WOLNY. I to jest piękne:) Można się ‘dokulturalniać’ do woli!
Nie trzeba polować na wielkie nazwiska… Nie dajcie się zwieść bogatym życiorysom, opisom artystycznych dokonań znanych artystów i obietnicom niezapomnianych przeżyć i uniesień- często bywa niestety, że są to obietnice bez pokrycia. Czasami uczennica czy uczeń jakiegoś znanego guru, bez wielkiego artystycznego dorobku zatańczy tak pięknie, że występ zapamiętacie na długo…
Na mapie New Delhi koniecznie zaznaczyć: Habitat Centre, India Interational Centre, The Attic (malutkie, przytulne miejsce na CP), Kamani Auditorium, Delhi Tamil Sangam, Sangeet Natak Academi, Purana Quila, Siri Fort, szkoły teatralne i szkoły tańca, które mają swoje własne sceny, np. National School of Drama, Triveni Kala Sangam.
Foto: prywatne zbiory autorki
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz