Wspomnienia... O pociagach jeszcze...
Temat rzeka w Indiach. Chyba nie przesadze, jak powiem, ze jeden z moich ulubionych. Jazda pociagiem na dlugich trasach ("dlugich"- czyli ponad 20 godzin;) ).
Od razu rada dla podrozujacych: cieszcie sie i korzystajcie z uslug Indian Railways, ale nie zostawiajcie sobie tych wojazy na ostatnia chwile, bo przez "zwykle" opoznienie pociagu (kilka godzin, kilkanascie godzin, kilkadziesiat godzin...;) ), mozecie nie zdazyc na samolot do domu.
A! Zanim zapomne: 139- to numer infolinii. Bardzo przydatny numer! Pogadamy sobie tutaj z komputerem (prowadzeni za raczke jak dziecko we mgle, wciskajac odpowiednie klawisze na klawiaturze telefonu) i dowiemy sie wszystkiego o interesujacym nas pociagu- na jakich stacjach sie zatrzymuje, o ktorej godzinie, czy ma opoznienie (i ile), w jakie dni tygodnia jezdzi, etc...
O pamietnej podrozy z Bhubaneswaru do Delhi slow kilka jeszcze...
24 wagony mial ten pociag. To jescze nic. Potrafi byc wiecej. A pociagi towarowe maja np po 60 wagonow. Zeby nie bylo, ze jestem goloslowna: policzylam:) Policzylam, gdy nasz Super Fast Express (juz spisany na straty, po kilkudziesieciogodzinnym opoznieniu) stal 35 minut w szczerym polu, przepuszczajac inne pociagi, m.in towarowe.
Wracajac do "mojego" pociagu- mial on, jak juz wspomnialam, "tylko" 24 wagony. I klsa, II klasa, osobowe, sypialne, z klimatyzacja, bez klimatyzacji, wagon "sluzbowy", kuchenny (nie restauracyjny, tylko normalna, regularna kuchnia; "restauracyjny" nie jest potrzebny, bo kazdy dostaje posilek na swoje miejsce, w danym wagonie).
Pociagi zawsze sa pelne, a nazwiska setek osob widnieja na tzw. "listach oczekujacych" (jesli ktos w ostatniej chwili zrezygnuje z podrozy, szczesliwiec z listy dostanie swoj bilet). Pocieszajaca informacja dla turystow zagranicznych jest taka, ze nawet jesli nazwisko (zazwyczaj napisane niepoprawnie, albo w wygodny, zabawny sposob skrocone:) ) widnieje np na miejscu nr 357 listy oczekujacych, jakims cudem zawsze uda sie takiego biednego turyste gdzies "wcisnac"- moze w ramach akcji Indian Railways- koleje przyjazne dla turystow...?:)
Moja podroz, ja juz pisalam pare razy (a powtorze raz jeszcze, dajcie mi sie upajac tym faktem jeszcze troszke), zaczela sie we czwartek w poludnie, a skonczyla szczesliwie w niedziele rano.
Moze to przerazic Szanownego Czytelnika, ale zapewniam, ze naprawde ciekawe to jest doswiadczenie. Wkladam do szufladki "Warto przezyc" :)
Oprocz tego, ze przemierzamy spore odleglosci i "zwiedzamy" kilka stanow indyjskich (cudnie zmienia sie krajobraz za oknem, zmieniaja sie ludzie, ich stroje, mozna to obserwowac godzinami z nieslabnacym zainteresowaniem...), to w pociagach dzieja sie nader ciekawe rzeczy...
Na 2 - 3 dni pociag staje sie naszym "domem". Hindusi w tym "domu" duzo spia, czesto sie myja i baaaaardzo duzo jedza. Jesli nie zjemy sniadania, lunchu, deseru, kolacji i miliona przekasek goracych i tlustych,chipsow, ciastek i owocow, beda mysleli, ze z nami cos jest nie tak;) albo ze jestesmy chorzy, albo ze nie lubimy indyjskiego jedzenia, albo ze nie umiemy sobie tego jedzenia zamowic czy kupic;)
Co 15 minut, przez caly czas trwania podrozy (no, moze z przerwa od ok 1 w nocy do 5 rano), przechodza wzdluz wagonow panowie z koszami pelnymi ciastek, chipsow, sokow, butelek z woda (latem butelki trzyma sie w wiadrze wypelnionym pokruszonym lodem), serwowane sa wszelkiego rodzaju przekaski, tosty, samosy, warzywa, owoce, kawa, herbata (przenoszona w ogromnych czajnikach), slowem- czego dusza laknie. Poza tym na kazdej stacji, na ktorej zatrzymuje sie pociag, mozna kupic dokladnie to samo, plus lokalne specjaly, przygotowane w domu przez mieszkancow danej miejscowosci. Taka ich praca. Taki znalezli sobie sposob na zycie... Klienci na pewno tez sie znajda- jak juz wspomnialam Hindusi jedza na potege! Na stacji tlumnie wychodza z pociagu (ci bardziej leniwi wolaja sprzedawcow do siebie i odbieraja jedzenie przez kraty w oknach), kupuja co trzeba, a potem najspokojniej w swiecie czekaja az pociag ruszy, by moc wsiasc do niego w biegu. Nikomu sie nie spieszy, pociagowi rowniez. Zanim na dobre sie rozpedzi, minie kilka ladnych chwil. Wszyscy zdaza wskoczyc do srodka.
Co jeszcze oprocz jedzenia mozna kupic w pociagu? Otoz, mili Panstwo, wszystko. Szczoteczki do zebow (zwykle plastikowe, albo tez sluzace do mycia zebow galazki drzewa zwanego "nim"), lancuchy do przymocowania toreb i walizek pod siedzeniami, klodki, zabawki, paski, chustki, reczniki, scierki, ksiazeczki dla dzieci i doroslych, baloniki, mydlo (lub bardzo wygodne w podrozy mydlane "paski papieru" ), gazety i wszelkiego rodzaju... gadzety:) Okolo polnocy, po obfitej kolacji (jedzonej oczywiscie pozno, ok godz. 21- 22 ), wszyscy ukladaja sie do snu, szczelnie zawinieci w koce (tylko w zimie rzecz jasna).
Mocuja lancuchy i klodki na walizkach, a co cenniejsze pakunki wkladaja sobie pod glowy jak poduszki... Wzdluz wagonow przechadzaja sie policjanci. Sprawdzaja do kogo naleza bagaze pod siedzeniami, a w razie jakichs niejasnych sytuacji- budza pasazerow. Sprawdzaja czy okna sa szczelnie zamkniete (szczegolnie podczas nocnych postojow w szczerym polu we mgle). Nierzadko zdarzaja sie w tych okolicach (Orissa, Bihar, Uttar Prades) napady na pociagi dalekobiezne. Policja czuwa. Spijmy spokojnie.
Tym razem podrozuje jak szlachcianka jakas niemalze... Nie bylo niestety miejsc w zwyklym wagonie sypialnym, wiec jade w troche "lepszym" (choc jeszcze nie tym najlepszym;)). Na czym polegaja tu luksusy? A na tym na przyklad, ze dostalam 2 przescieradla (niekoniecznie pierwszej czystosci, ale co tam!), poduszke i koc. Na kazdym dluzszym postoju na wiekszej stacji po "lepszych" wagonach biegaja chlopcy, ktorzy "czyszcza" sciany i podlogi pryskajac je jakimis dziwnie pachnacymi chemikaliami.
Myja szyby w oknach (tzn rozcieraja na nich brud i kurz zebrany w kilku stanach indyjskich:)). Od zewnatrz rozcieraja ten kurz. Okien w "lepszych" wagonach nie mozna otworzyc. Bo klimatyzacja jest;) Nie sprawia to, co prawda, ze zima jest cieplej a latem chlodniej...- ale moze dlatego, ze to tylko "lepszy", a nie "najlepszy" wagon;) Wolalabym chyba wagon "zwykly". Czyzbym znow narzekala?!
Wrocmy do tego jak mierzy sie luksus w "lepszym" wagonie. Wedlug mnie nawet karaluchy i myszy takie jakies bardziej "luksusowe" tutaj sa:) Lepiej odzywione. "Lepsze" wagony sa blizej kuchni:)
Pociag ma dodatkowe kilkanascie godzin spoznienia (i wiadomo juz, ze na tym nie poprzestanie). Nikt sie nie denerwuje, ludzie najspokojniej w swiecie odwoluja i przekladaja telefonicznie umowione spotkania. Nie ma krzykow, pretensji i podawania do sadu indyjskich koleji panstwowych... Po co sie denerwowac. Jestesmy w Indiach, co ma byc to bedzie, zloscic sie nie warto, bo zlosc pieknosci szkodzi:)
niedziela, 7 lutego 2010
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz