Jeszcze o Dniu Turysty.
Zawsze mnie to fascynuje w Indiach - niewazne w jakimi mowimy jezyku, czy w ktoryms z lokalnych indyjskich, czy po angielsku, dobrze, czy mniej dobrze - zawsze predzej czy pozniej (no dobrze, najczesciej "pozniej";) ), dowiemy sie wszystkiego co nas interesuje, znajdziemy wlasciwy autobus, pociag, dotrzemy tam gdzie nam przeznaczone...
Chociaz przyznac musze, ze Orissa nie jest u mnie na pierwszym miejscu w rankingu "Stan przyjazny turystom"... No coz, dajmy Orissie szanse, moze bedzie lepiej:)
Nawet jesli mieszkamy w Indiach wiele lat, zawsze gdzies bedziemy turystami. Zawsze "tu" czy "tam" bedziemy musieli kiedys wreszcie zrobic sobie ten "Dzien Turysty". Nawet jesli nie uwazamy sie za turystow, tylko za "stalych bywalcow", "wyjadaczy", "znawcow" czy innych "ekspertow"- predzej czy pozniej (tym razem raczej "predzej";) ), dotrze do nas jedna bardzo prosta rzecz: w miejscach "turystycznych" Hindusow nie bardzo interesuje to czy mieszkamy tu 10 czy 20 lat, 3 miesiace, czy 2 tygodnie w wakacje. Dla Hindusow nasz "Dzien Turysty" jest codziennie i codziennie swiecic go trzeba! Przyjmijmy to do wiadomosci i zrelaksujmy sie:) Amen.
wtorek, 16 lutego 2010
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz