piątek, 21 stycznia 2011

Pocztowki z Indii...

Trzesienie ziemi.

We wtorek w nocy (w Indiach byla noc, w Polsce pozny wieczor), zatrzesla sie ziemia w Pakistanie, z sila 7,3 stopni w skali Richtera.
Trzesienie bylo odczuwalne przez ok 40 sekund w Delhi, w Radziastanie, w Harjanie. Ofiar nie bylo, ale strach pozostal- szczegolnie w miejscach gdzie budynki sa slabe, zle skonstruowane, nie maja solidnych fundamentow, gdzie dobudowuje sie kolejne pietra bez zgody odpowiednich urzedow i specjalistow (albo za 'kupiona' po prostu od nich zgoda- lapowki sa jak najbardziej na porzadku dziennym). Takich budynkw, calych osiedli z domami poustawianymi niemal jeden na drugim, jest w Delhi mnostwo.
Nastepnego dnia po wydarzeniu, w gazetach pojawily sie artykuly ze wskazowkami "jak przezyc trzesienie ziemi". Jedna z wskazowek brzmi: "jak tylko ziemia przestanie sie trzasc, wyjsc na otwarta przestrzen". Trudno w Delhi o otwarta przestrzen... Te wskazowke w wiekszosci przypadkow nalezy wiec uznac za malo przydatna.

No coz, trzesienie ziemi, nawet spore, w Pakistanie, na pewno mozna przezyc w Indiach, ale jesli przy malym zachwianiu wali sie, jak domek z kart, zle skonstruowany budynek- wtedy niestety wszystko jedno gdzie ta ziemia sie trzesie...

.

poniedziałek, 17 stycznia 2011

Pocztowki z Indii...

Co widać z dachu.
W zimowe dni (a ja w kółko o tej zimie;)), kiedy temperatura na zewnątrz jest taka sama jak w pomieszczeniu, a w słoneczne dni nawet wyższa, można spędzić miło czas wygrzewając się- jak kot- na dachu… Kto żyw (kto nie zamarzł jeszcze) wychodzi z domu i wspina się na ostatnie piętro, a stamtąd na dach (tylko nie wyobrażajmy sobie takiego spadzistego, pokrytego czerwoną dachówką;)). Taki indyjski dach- taras- to miejsce spotkań sąsiadów, miejsce, gdzie suszy się pranie, miejsce idealne do puszczania latawców, idealne do zabaw dla dzieci, do wypicia porannej herbaty, do wygrzewania się w zimowe dni, do obserwowania życia na dole i oczywiście na innych dachach.
Co widać z dachu? To zależy z czyjego. Z mojego widać na przykład takie scenki:



wtorek, 4 stycznia 2011

Pocztowki z Indii...


Nowy rok zaczął się od… kontynuacji skandali politycznych z zeszłego roku, spadku temperatury i coraz wyzszych cen warzyw- a szczegolnie od płaczu nad krojoną cebulą, dosłownie i w przenośni: cena za kilogram cebuli wzrosła (już w zeszłym roku) z 25 rupii do nawet 80 rupii, w zależności od regionu Indii. Jest to poważny problem dla mieszkańców kraju, bo cebula jest obowiązkowy składnikiem każdej prawie potrawy w tradycyjnej kuchni indyjskiej. Od rana do wieczora wszystkie kanały informacyjne i gazety przedstawiają raporty dotyczące wahań cen cebuli w kraju, przeprowadzają wywiady z konsumentami, ze specjalistami, z politykami, dlaczego tak drogo, kiedy taniej, kiedy wreszcie odetchniemy, kiedy wreszcie będziemy mogli przestać odliczać cebulę na sztuki i kiedy wreszcie nasze potrawy będą równie smaczne jak przed wzrostem cen…, słowem: cebula zdominowała wszystko! (nawet o krykiecie mniej jakoś ostatnio...;)).

Kiedyś śledziliśmy w newsach wzrosty i spadki cen złota albo dolara; dziś cały kraj z zapartym tchem śledzi… cebulę!:)

A mniej cebulowa refleksja na nowy rok…?: Rety! Jak tu zimno!
.