sobota, 5 grudnia 2009

Garam masala..., czyli jak przetrwać w Indiach.

Ćaj, garam ćaaaaj…!

Obiecałam „rozgrzewacze”. No to bardzo proszę, oto pierwszy z nich:
MASALA ĆAJ- herbatka z mlekiem i mieszanką (masala) różnych ciekawych przypraw.
Czego potrzebujemy do przyrządzenia masala ćaj (porcja na 2-3 osoby, no chyba że jesteśmy amatorami tego napoju- wtedy nie musimy się z nikim dzielić):
• mleko (1 szklanka)
• woda (1 szklanka)
• czarna herbata (liście, nie torebki- 2 torebki)
• imbir (może być świeżo starty- niecała łyżeczka wystarczy; ile kto lubi, byle nie za dużo, bo nas wypali od środka;) )
• goździki (wedle preferencji, mogą być 1-2 rozgniecione)
• kardamon (jak kto lubi, najczęściej 1-2 rozgniecione)
• czarny pieprz (niektórzy dodają, inni nie, zgodnie z upodobaniami- w końcu masala to masala;)- myślę, że 1 ziarenko w zupełności wystarczy)
• cukier (1-2 łyżeczki, chociaż jeśli ma to być prawdziwie indyjski smak, można wsypać nawet dwa razy więcej ;) )

Gotujemy wodę, wsypujemy herbatę, dodajemy imbir, kardamon, goździki i pieprz. Niech się wszystko razem pogotuje trochę, przesiąknie aromatami, wymiesza, połączy, cokolwiek zrobi- wie co robi :)
Po jakichś 2-3 minutkach wspólnego, radosnego gotowania i przesiąkania aromatami, dodajemy mleko i czekamy aż się wszystko razem znowu zagotuje.
Kolor zmieni się ze złocisto brązowego na „mleczno-złocisto-brązowy” :)
Dodajemy cukier (im więcej tym lepiej, ciekawe ile tej słodkości damy radę wypić…).
Gotujemy jeszcze przez ok. 5-7 minut i gotowe. Przelewamy przez sitko (najlepiej z wysokości pół metra- pianka się zrobi na wierzchu:) )
Masal ćaj trzeba pić na gorąco, inaczej na powierzchni zrobi się mleczny kożuch, a cały aromat świeżej gorącej herbatki gdzieś uleci…

Proponuję spróbować tego specyfiku w Indiach- na naszych oczach przyrządzony ćaj rozgrzeje na pewno i dostarczy energii (tyle tam cukru, że „kop energetyczny” murowany;) ).
Jest też wersja ekspresowa masala ćaj, serwowana na przykład w pociągach. Średnio co pół godziny wzdłuż pociągu przechodzą panowie z wielkimi czajnikami lub termosami z gorącym mlekiem zmieszanym z wodą, i donośnym głosem, o charakterystycznym nosowym brzmieniu, ogłaszają światu radosną nowinę: „Ćaj, garam ćaaaaj….!” (herbata, gorąca herbata!). Jak dojrzą gdzieś turystów, zmieniają barwę głosu i uwodzicielskim szeptem pytają: „Tea, madam?” W jednej kieszeni szaro-niebieskiego uniformu, owi panowie mają stos plastikowych kubeczków, a w drugiej- pudełko z herbatą w torebkach. Torebka zalana mlekiem zmieszanym z wodą kosztuje ok. 2-3 rupii. To już z pewnością nie to samo co oryginał (nawet 5 rupii! :) ), ale z braku innej możliwości cieszy się wielką popularnością wśród pasażerów…

2 komentarze:

  1. a mleko skąd biorą? od świętych krów? niee, to nie turcja

    OdpowiedzUsuń
  2. ;)ale Ty szybki jesteś z komentarzami... w dodatku trafnymi;)

    OdpowiedzUsuń