środa, 23 czerwca 2010

Pocztowki z Indii...

O farbie, ktora udawala, ze probuje zakryc...

Scena w sklepie.
Osoby dramatu: My, Pan S.

MY: Witam. Poprosimy farbe.
PAN SPRZEDAWCA (zwany dalej PANEM S.): Swietnie! Ok, fine [Z ENTUZJAZMEM]. A do czego?
MY: A do pomalowania scian w pokoju.
PAN S.: Ok, fine [Z ZAPALEM]. Swietnie! Mam rozowa, zielona, niebieska, zolta, fioletowa i pomaranczowa... To jaka?
MY: Biala.
PAN S.: Ok, fine... [Z NIEDOWIERZANIEM]. Biala...? Na pewno...?
MY: Na pewno. Biala i zadne inna.
PAN S.: Ok, fine... [Z REZYGNACJA]. A do lazienki tez potrzeba? Do przedpokoju?
MY: Nie. Nie potrzeba.
PAN S.: Juz sa biale?!
MY: Nie . Lazienka jest zielona, a przedpokoj rozowy.
PAN S.: Ok, fine...! [Z ULGA. NIE DO OPISANIA]


No i tak jest wlasnie - lazienka w wynajetym mieszkanku jest zielona, przedpokoj rozowy, a kuchnia zolta. A pokoj... no, bialy to on nie jst. Byl rozowy, pasowal do przedpokoju, ale jakos to bylo tak... hmm... za pieknie jak na nasze gusta. Aby dodac sobie animuszu i podazac za lokalna moda stosuje sie tu, do malowania scian mieszkan, wlasnie takie piekne, zywe kolorki. To takie indyjskie:) Jesli ktos w Delhi taki swiatowy bardziej jest i mieszka w 'swiatowych' bardziej apartamentach- ma, jako kolor wyjsciowy scian- biel... Nieskazitelna. Lub troche zlamana...;)
No a my- tacy miedzynarodowi i swiatowi- chcelismy miec biel... Wyszla zlamana;) Zlamana rozem.
Farba nabyta droga kupna- sprzedazy, to byla taka "farba-nie farba", sluzaca bardziej do odnawiania i odswiezania scian, niz do zakrywania poprzedniego koloru. No i mozna powiedziec, ze faktycznie "odnowila". Probowala udawac, ze zakryla, lub moze lepiej (blizej prawdy): udawala, ze probuje zakryc. Ale nie wyszlo jej do konca;) Wyszedl za to kolorek taki troche lila, troche wrzosik. Nawet calkiem niczego sobie, musze przyznac po glebszym zastanowieniu.

Milo, przytulnie, cieplutko.
Po wczorajszym upale, slonce postanowilo "Dzis nie robie!" i tak wlasnie uczynilo. No i dzis chwila wytchnienia w zwiazku z tym - tylko 43 stopnie ciepla.
I tak minely pierwsze dwa dni w Delhi.
Superowo:)
.

4 komentarze:

  1. już trzeci raz próbuję dodać komentarz - może teraz się uda? no więc...a gdzie dokumentacja foto? :) bo ja bym prosiła :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja też proszę ładnie. Dowody muszą być, bo tak to sobie możesz pisać;)Teraz nikt bez dowodów nie wierzy.

    OdpowiedzUsuń
  3. Taaak, a szczególnie przedpokoju i łazienki zdjęcia :)
    Pozdrawiam
    Marzena

    OdpowiedzUsuń
  4. teraz, Krzem, sa takie czasy, ze brak dowodow jest najlepszym dowodem na to ze jest jak mowie (tylko dowody podstepnie zniszczono;) ) no dobra.. wiem, wiem...:) zamieszcze niedlugo, ale mam glupi aparat taki, ktory nie oddaje wspanialosci i nasycenia tych cudnych kolorow... no nic, bede probowac z nim walczyc:)
    sciskam:)

    OdpowiedzUsuń