poniedziałek, 23 sierpnia 2010

Pocztowki z Indii...

Troche "City"...

Spacery po Delhi nie naleza ostatnio do przyjemnych. 3/4 miasta to obraz nedzy i rozpaczy. Ulice rozkopane, zalane woda (pora deszczowa w tym roku jest podobno najbardziej deszczowa od 15 lat).

Stolica dzis to jeden wielki plac budowy. A wszystko przez zblizajace sie wielkimi krokami Igrzyska Wspolnoty Narodow- Commonwealth Games 2010. Uroczyste otwarcie Igrzysk juz 3 pazdziernika, a Delhi wyglada 10 razy gorzej niz przebudowywany na 2012 rok stadion X-lecia...
Duzo tutaj zamieszania, powazne bledy i korupcja na wszystkich szczeblach... Ale - ku rozczarowaniu, lub tez i radosci czytelnikow- nie o korupcji bede dzis pisac. I nie o Igrzyskach (na to przyjdzie czas; dajmy stolicy szanse na posprzatanie przed pazdziernikiem).

A bedzie dzis troche o tzw "city". Spelniam prosbe sprzed jakiegos czasu: oto kilka zdjec mniej "folklorystycznych" Indii. Jest i city. Z okien samochodu.






Delhi to nie tylko herbatki prosto z wielkiego czajnika na chodniku, nie tylko krowy sunace dostojnie po skrzyzowaniach, nie tylko zatloczone autobusy. Delhi to nie tylko spacery w pieknych ogrodach Lodi, pekajacych w szwach w weekendy i swieta, chetnie odwiedzanych przez 'piknikowiczow', ogrodach pelnych kwiatow, egzotycznych ptakow (podobno tez i motyli..., ale ani tych superegzotycznych ptakow ani motyli nie mialam jeszcze szczescia zobaczyc w Lodi Gardens...). Delhi to nie tylko sale koncertowe, recitale taneczne, galerie sztuki i wystawy. To nie tylko wielkie targi i bazary, na ktorych za grosze mozna kupic "wszystko", od 'etnicznych' kolczykow poczawszy, na meblach skonczywszy.

Stolica to tez wielkie, nowoczesne, wielopietrowe centra handlowe (z najwiekszym "shopping mall'em" w Azji wlacznie), szerokie ulice ze skomplikowanymi rozjazdami i splotami, zaprojektowanymi przez swiatowej klasy specjalistow, najlepszych w swoim fachu. To ogromne domy, luksusowe osiedla. To nocne zycie, restauracje,kina, kluby, miejsca o ktorych 'szary obywatel' moze tylko pomarzyc... Niedawno w pieciogwiazdkowym hotelu otwarty zostal nocny klub. Wlasciciel placi za wynajem tego miejsca miesiecznie 30 lakhow, czyli tyle za ile mozna kupic luksusowe mieszkanie w Delhi, czyli 3 miliony rupii indyjskich, czyli... o nie, nie kazcie mi przeliczac dalej, juz i tak ta suma nie miesci mi sie w glowie... (no ale tak wlasnie donosza wiarygodne zrodla;) ).

Ja tam sie trzymam herbatki na ulicy. Czasem, zeby poczuc sie "w wielkim swiecie"- ide na kawe do pobliskiego centrum handlowego- ulubionego miejsca spotkan delhijskiej mlodziezy- bogatych dzieci bogatych rodzicow).
.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz